- Ochrona powietrza nie tylko poprawi zdrowie, ale jest też szansą na rozwój nowych technologii - mówi Krzysztof Smolnicki z Dolnośląskiego Alarmu Smogowego
Krzysztof Smolnicki*: Ekolodzy mówili o tym od dawna. W 2002 r. przedstawiliśmy kandydatom na prezydenta Wrocławia program ekologiczny, którego pierwszym punktem było właśnie zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza. Podpisał go wtedy obecny prezydent Rafał Dutkiewicz. O sprawie wiedzieli wszyscy decydenci, były przecież raporty inspekcji ochrony środowiska.
- W ubiegłym roku przeprowadziliśmy badania, w których wyszło, że tylko co piąty mieszkaniec Wrocławia uważa się za dobrze poinformowanego na temat stanu jakości powietrza. Jednocześnie większość chce mieć dostęp do tego typu informacji i uważa, że zanieczyszczenie to ich osobisty problem. Teraz zleciliśmy kolejne badania. Nadal mała jest świadomość zdrowotnych konsekwencji zanieczyszczeń.
- Po pierwsze, zwiększyć sieć badawczą. Dziś są praktycznie tylko dwie stacje pomiarowe - na al. Wiśniowej i na ul. Korzeniowskiego. Brakuje pomiarów w śródmieściu, gdzie sytuacja może być o wiele gorsza. Stacja na Politechnice Wrocławskiej z niewiadomych przyczyn znikła. W tym roku do budżetu obywatelskiego zgłoszono projekt budowy mierników z wyświetlaczami w kilku miejscach centrum. Jeśli nie wygra, to i tak sam urząd miejski powinien o czymś podobnym pomyśleć.
Nie wiemy nawet, ile mamy pieców węglowych we Wrocławiu, a szacunki wahają się od 40 do 60 tys.
- To dobrze. Wizerunek Wrocławia może ucierpieć, ale ważniejsze jest zdrowie ludzkie. O zanieczyszczeniach powinno się informować stale, tak jak o pogodzie. Wielu osobom może wydawać się, że słoneczna bezwietrzna aura sprzyja spacerom - wtedy jednak zapylenie jest największe.
Wiele mediów podawało w tym roku przykład Paryża. Tam poziom alarmowy ogłaszany jest, gdy poziom pyłu PM10 przekracza 80 mikrogramów na metr sześcienny. U nas trzeba by alarmować kilkadziesiąt razy w roku!
To oczywiście dobrze, że taki program istnieje. Szczególnie istotna jest proponowana w ramach Kawki termomodernizacja. Sama wymiana źródeł ogrzewania, zwłaszcza na gaz, mogłoby doprowadzić do zwiększenia kosztów dla mieszkańców, a oszczędność energii jest także korzystna dla środowiska.
Kawka jest oczywiście o wiele za mała. Wymiana ok. 300 piecy rocznie przy ok. 50 tys. to kropla w morzu potrzeb. Większą szansą będą środki unijne, do których musimy dobrze się przygotować. Przy wydawaniu funduszy UE głównym celem jest kompleksowość i remonty całych budynków, czego w Kawce brakuje. Wiele osób wymieniło sobie piece węglowe na gazowe w pojedynczych lokalach. Gdy padnie propozycja przyłączenia całej kamienicy do sieci cieplnej, to zapewne będą przeciw.
- Czekaliśmy na to od dawna. W obecnych warunkach podłączanie do istniejącej przecież elektrociepłowni to najbardziej ekologiczne i ekonomiczne rozwiązanie.
Jednak rozwiązaniem długofalowym są odnawialne źródła energii. To miałoby też swój wymiar gospodarczy: Angela Merkel, która ogłosiła program wspierania tych źródeł, podkreśliła, że chodzi jej o lokalne miejsca pracy i o ekologiczną industrializację. Podobnie stwierdził Obama, który wdrożył program OZE w budynkach rządowych. Wrocław chce przewodzić w różnych sprawach - dlaczego nie możemy stać się liderem w czystym powietrzu i zielonych technologiach?
- Tu dużą rolę ma do odegrania magistrat. Niech da przykład, np. montując na dachu przedszkoli czy szkół panele słoneczne, które napędzałyby pompy ciepła, tłoczące ciepłą wodę geotermalną do ogrzania budynków.
Jeśli poprawka prosumencka, która przeszła przez Sejm, będzie dobrze zrealizowana, będzie można korzystnie rozliczać się z zakładem energetycznym z wyprodukowanego prądu. To oznacza, że każda wspólnota mieszkaniowa czy spółdzielnia będzie mogła zamontować sobie panele na dachu.
- Termomodernizacja i wymiana palenisk węglowych na pewno opłaca się ludziom, którzy mogą mniej płacić za ogrzewanie, przestać nosić węgiel z piwnicy, a także mieć czystszą klatkę schodową.
- Zdecydowanie nie. Inwestycje miejskie nakierowane były na drogi, nie na transport publiczny. A dobra komunikacja miejska jest najlepszym sposobem zmniejszania liczby samochodów.
Szwankuje też współpraca aglomeracyjna. Powstały jednak tzw. Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, skupiające okoliczne gminy, a ich liderem jest Wrocław. Trzeba zapytać, na co będzie chciał wydać dostępne pieniądze. Na kolejne drogi dojazdowe czy może jednak na parkingi P&R i kolej aglomeracyjną, co zachęci mieszkańców okolic Wrocławia do rezygnacji z wjazdu autem do miasta.
Nie chodzi o to, żeby wszędzie budować linię tramwajową czy kolejową, poważniejszy problem tkwi w urbanistyce. Pozwolono na dowolną zabudowę na polach, zamiast skupić się na tym, by nowe domy powstawały w okolicy tras komunikacyjnych.
- NIK przekonuje, że drzewa zabijają, tymczasem według nas ratują życie. 45 tys. osób umiera rocznie z uwagi na zanieczyszczenia, drzewa zaś pochłaniają zwłaszcza pył komunikacyjny. Na Zachodzie to wiedza powszechna, dlatego w Niemczech robi się wszystko, by ochronić zabytkowe aleje, we Francji wprowadza się obowiązek zazielenienia dachów.
Drzewa to tylko jeden aspekt miejskiej roślinności. Czemu nie pójść dalej i nie zacząć znowu wytwarzać jedzenia w mieście? To popularny ostatnio trend, grządki zorganizowano nawet na tyłach ogrodów królewskich w Sztokholmie. Takie działanie też wymaga czystego powietrza. Ochrona przed zanieczyszczeniami to przecież nie cel sam w sobie, ale coś, co polepsza jakość naszego życia.
* Krzysztof Smolnicki jest prezesem Fundacji Ekorozwoju i działaczem Dolnośląskiego Alarmu Smogowego. W 2014 r. został Człowiekiem Roku Polskiej Ekologii. Będzie jednym z gości "Pracowni miast", którą "Gazeta Wyborcza" organizuje 13 maja razem z Politechniką Wrocławską, Archicomem, Fortum, Kogeneracją i Volvo. W gronie urzędników, ekspertów, aktywistów i mieszkańców wspólnie porozmawiamy o komunikacji we Wrocławiu, zanieczyszczeniu powietrza i rozwoju miasta.