Idzie sezon smogowy. Czas odnieść się do pojawiających się postulatów wprowadzenia darmowej komunikacji zbiorowej w dni smogowe. Przypomnijmy sobie jakie są tego plusy i minusy.
Za plus należy uznać przede wszystkim podniesienie świadomości społecznej w temacie zanieczyszczenia powietrza – komunikat o darmowej komunikacji jest szeroko rozpowszechniany, jednocześnie podawana jest tu informacja o (złym) stanie jakości powietrza. To właśnie ta druga część (informacja o jakości powietrza) jest najważniejsza – wiele osób nie wie nic na ten temat, nie kojarzy zagrożenia, nie rozpoznaje podawanych cyfr (poziomu stężeń pyłów na przykład).
Niestety pierwsza część tego komunikatu (darmowa komunikacja) wprowadza w błąd i dezinformuje – gdyż utrwala błędne przekonanie o samochodach jako głównym źródle zanieczyszczenia powietrza. Dlatego najlepiej, aby w dni smogowe postarać się o rzetelną informację dla społeczeństwa na temat zalecanych działań (np. pozostanie w domu) oraz pochodzenia smogu (spalanie paliw stałych).
Za kolejne minusy należy uznać fakt, że ewentualne wprowadzenie darmowej komunikacji nie ma prawie żadnego skutku ekologicznego (i jednocześnie odwraca uwagę od głównego źródła zanieczyszczeń powietrza).
„Ekspertyza w zakresie pilotażowego opracowania i wdrażania planów działań krótkoterminowych w wybranych miejscowościach województwa małopolskiego” (link: https://tinyurl.com/ycxg2ds8) przygotowana na zlecenie województwa małopolskiego wskazuje, że przy zanieczyszczeniach pyłem PM10 na poziomie 300 μg/m³ (III stopień zagrożenia zanieczyszczeniem powietrza) darmowa komunikacja w Krakowie spowodowałaby obniżenie stężeń zaledwie o 0,01 – 0,03 μg/m³, co oznaczałoby brak jakiegokolwiek efektu ekologicznego. Podobny efekt byłby prawdopodobnie w przypadku Wrocławia.
Doświadczenia polskich miast, które wprowadzają darmową komunikacją wskazują, że darmowa komunikacja nie ma większego znaczenia dla natężenia ruchu samochodowego w dni występowania smogu.
Skuteczne mogłyby okazać się jedynie radykalne działania, takie jak znany z Francji i Chin zakaz wjazdu samochodów z parzystymi lub nieparzystymi numerami rejestracyjnymi, czy radykalne ograniczenie liczby samochodów upoważnionych do wjazdu do miasta przy jednoczesnym zwiększeniu oferty komunikacji zbiorowej, jakie zdało egzamin podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, przyczyniając się do rzeczywistego ograniczenia emisji komunikacyjnej, a także hałasu. Od darmowej komunikacji w smogowe dni odchodzi np. Paryż - oferując za to tanie bilety dobowe. Koszt dnia bez biletu to dla Paryża ok 4 mln euro.
Nie ulega wątpliwości, że nadmierny ruch samochodowy jest dużym problemem. Samorządy oraz rząd muszą podejmować działania, które w perspektywie lat umożliwią jego ograniczenie. Powinno to być rozwijanie oferty transportu publicznego, budowanie parkingów park & ride, ulepszanie warunków ruchu pieszego i rowerowego, a także ograniczanie popytu na podróże samochodem. O tym wszystkim od dawna wspominają produkowane na kilogramy dokumenty strategiczne miasta Wrocławia, np. Polityka Mobilności. Niestety, bez wyraźnego efektu – aut w ruchu nie ubywa.
I na koniec: nie ma darmowych przewozów. Jest co najwyżej bezpłatna komunikacja – a to oznacza mniejsze dochody z biletów, czyli przerzucenie na nas – mieszkańców kosztów przewozu... kogo? No właśnie – teza, że kierowcy przesiądą się z „pobudek ekologicznych” do niewydolnej komunikacji zbiorowej, nie jest poparty żadnymi badaniami, twardymi danymi. Smog wręcz zachęca do pozostania w samochodzie, który w odróżnieniu od tramwaju czy autobusu jest często wyposażony w filtry powietrza. Bajanie o zmianie nawyków transportowych z powodu smogu to zaklinanie rzeczywistości, które finalnie utrudnia faktyczne działania na rzecz czystego powietrza, gdyż odwraca uwagę od głównej przyczyny zanieczyszczenia powietrza – emisji z pieców, kotłów i kominków.
Do obejrzenia:
Do przeczytania: