W 2022 r. Czesi będą sprzedawać już tylko najczystsze kotły węglowe 5. klasy. Dzięki temu będą mieć lepsze powietrze i innowacyjną branżę kotlarską. A co w Polsce? - Dominuje technologia z XIX w. - żalą się polscy kotlarze.
Co roku w Polsce sprzedaje się ok. 200 tys. kotłów węglowych. To największy rynek pod tym względem w całej Unii Europejskiej. Największy, ale nie najbogatszy. W naszym kraju wśród tych 200 tys. aż 140 tys. sztuk to piece zbudowane w najgorszej możliwej technologii, tzw. kopciuchy, piece, do których można wrzucić wszystko. To dane Instytutu Ekonomii Środowiska w Krakowie, który badał rynek pod kątem wpływu sposobu ogrzewania naszych domów na jakość powietrza.
Wszelkie badania wskazują, że największym dostarczycielem zanieczyszczeń są właśnie kominy polskich domów. Jeśli chodzi o pyły PM10, to wedle danych KOBiZE nawet 50 proc. z nich pochodzi z tzw. niskiej emisji. Gdy zaś mierzyć stężenia benzo(a)pirenu, silnie rakotwórczej substancji, to nawet 85 proc. w powietrzu nad Polską pochodzi z kominów naszych pieców.
Porozmawiajmy, jak oddychać po ludzku.
Zapraszamy na debatę poświęconą jakości powietrza w Polsce. Naszymi gośćmi będą minister środowiska Maciej Grabowski oraz przedstawiciele organizacji ekologicznych i biznesu. Podczas debaty będziemy mówić o sposobach walki ze smogiem, które można zastosować w Polsce.
Zapraszamy 13 kwietnia o 12 do naszej warszawskiej siedziby przy Czerskiej 8/10. Rejestracja na stronie: Oddychac.evenea.pl
W masie ponad 5 mln pieców i kotłów węglowych działających w Polsce to właśnie "kopciuchy" mają największy, wręcz zabójczy wpływ na poziom zanieczyszczenia powietrza. Ilość pyłów, które wydobywają się z komina "kopciucha", szacuje się na minimum 400 mg na m sześc. To dane dla nowego pieca, do którego został wrzucony przyzwoity węgiel. Jeśli piec ma za sobą 15, 20 lat, a palący dorzuci do niego najgorsze możliwe paliwo, muł węglowy - odpad z produkcji węgla - to stężenia pyłów przekraczają 600 mg. Co roku wprowadzamy na rynek nawet 140 tys. takich urządzeń. - To technologicznie XIX w. Kilka takich pieców szkodzi środowisku bardziej niż wielki zakład przemysłowy - mówi Krzysztof Trzopek, prezes Platformy Producentów Urządzeń Grzewczych, branżowej organizacji.
Liczby pokazujące stężenia pyłów w dymie z komina "kopciucha" mogą mówić niewiele. Jednak gdy zestawimy je z danymi, które dotyczą najnowocześniejszych kotłów węglowych, "kopciuchy" wypadają szokująco. Kotły najwyższej obecnie V klasy emitują pyły na poziomie... 40 mg na m sześć. Dziesięć razy niższym. To dane laboratoryjne, m.in. z zabrzańskiego Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla.
Same piece to jedno. Pozostaje jeszcze jakość węgla. Obecnie do sprzedaży można wprowadzić wszystko, co ma coś wspólnego z węglem. Na składach leżą muły i miały niemal w połowie składające się z pyłów. Spalanie takiego paliwa to najgorsze, co może się zdarzyć naszemu zdrowiu. Lepsze węgle są jednak droższe.
Do kotłów najwyższych klas można wrzucić tylko lepsze gatunki węgla. Paliwo wrzuca się w nich bowiem nie bezpośrednio na palenisko, ale do pojemnika obok, z którego podajnik dozuje odpowiednią ilość węgla zależnie od potrzeb energetycznych.
Gdyby więc do sprzedaży wchodziły tylko najnowocześniejsze piece, w których można palić tylko wyższej jakości węglem, co roku obserwowalibyśmy odczuwalny spadek zanieczyszczeń. W ciągu dekady wyniósłby on nawet 20 proc.
Nie dzieje się tak z prozaicznego powodu: piece V klasy kosztują ok. 10 tys. zł, "kopciuch" zaś - 2-3 tys. zł. Polacy wybierają najtańszy sprzęt.
Zacznijmy od paliwa. - Najprościej zobrazować to anegdotą z jednego ze spotkań z mieszkańcami wsi, których próbowałem przekonać do nowoczesnych urządzeń i lepszego paliwa - opowiada Trzopek. - Zapytałem ludzi, czy gdyby dostali 70 proc. dotacji do zakupu nowego pieca, czyli gdyby zniwelowano im różnicę w cenie kotłów, to zdecydowaliby się na zmianę technologii. Odpowiedź: nie. Zapytałem dlaczego. Usłyszałem, że oni teraz mają tanio, bo palą mułem, trzy razy tańszym niż węgiel groszek a tylko takie paliwo można wrzucić do najnowocześniejszego pieca. Więc niby czemu mają ogrzewać domy drożej? Opadły mi ręce. To po prostu nieprawda, ale wytłumaczenie tego jest bardzo trudne.
O co chodzi? Istotnie muł jest trzykrotnie tańszy niż porządny węgiel. Tyle że z powodu zanieczyszczenia mułu popiołem koszt wyprodukowania tej samej ilości energii cieplnej jest tylko dwa razy niższy niż za pomocą węgla groszku. Jeśli do tego wziąć pod uwagę o wiele lepszą sprawność energetyczną nowoczesnego pieca, który sam dozuje sobie ilość paliwa i go nie marnuje, to rachunek wypada na korzyść ogrzewania kotłem V klasy. - Kobiecie, która na spotkaniu przekonywała mnie, że ogrzewanie się mułem jest tańsze, szybko wyliczyłem oszczędność roczną na poziomie tysiąca złotych, gdyby zdecydowała się na nowszy piec. Takie dane przyjmowane są jednak z niewiarą, trzeba by przekonywać każdego z osobna - martwi się Trzopek.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby więc wykluczenie mułów i najgorszych odmian węgla z rynku detalicznego. Z pewnością nie straciłyby na tym polskie kopalnie. Dziś sprzedają ok. 800 tys. ton mułów rocznie. Prawda, to odpad przy produkcji węgla lepszej jakości, ale gdyby został zakazany, na rynku detalicznym trzeba by go czymś zastąpić, a jednym z problemów polskiego górnictwa jest nadprodukcja, więc jest co sprzedawać.
Na razie na taki zakaz się nie zapowiada. Choć jesienią zeszłego roku prezydent podpisał ustawę po dekadzie przerwy znowu wprowadzającą obowiązek określania norm jakości dla sprzedawanego węgla, to resort gospodarki zaproponował takie regulacje, które mułów nie wykluczają.
Wykorzystywanie lepszego węgla do ogrzewania domów tylko wtedy będzie opłacalne dla jego użytkowników, gdy będą mieli najnowocześniejsze piece. Czesi nie chcieli czekać na dobrą wolę obywateli swojego kraju i postanowili zmusić ich do wymiany pieców na nowocześniejsze. Od zeszłego roku u naszych południowych sąsiadów obowiązuje uchwała, która stopniowo zaostrza wymogi dla sprzedawanych w tym państwie pieców. Producenci kotłów są zmuszeni podnosić jakość swoich produktów wprowadzanych na czeski rynek. Od 2014 r. nie można w Czechach sprzedawać pieców o normie emisji niższej niż III klasa (emitują 80 mg pyłu na m sześć.), a od 2016 r. - niższej niż IV (60 mg). Mało tego, po 2022 r. w żadnym czeskim domu nie będzie mógł działać kocioł, który nie spełni norm emisji zanieczyszczeń przynajmniej dla III klasy.
Tempo zmian, które wprowadzili Czesi, jest wolne, ale mają oni o wiele mniejsze problemy z powietrzem niż Polska. Dopiero wprowadzenie pieców V klasy daje szanse na realną poprawę jego jakości w skali całego kraju.
W Polsce nawet czeskie tempo na razie jest niemożliwe. Głównie ze względu na barierę psychologiczną i sytuację finansową Polaków. - Nikt nie pali w starym piecu dla przyjemności. Wielu ludzi naprawdę nie stać na to, by zainwestować w piec 10 tys. zł. Muszą uzyskać wsparcie - ocenia Trzopek.
IEŚ od dłuższego czasu postuluje wzmocnienie krajowych programów wspierania wymiany kotłów na nowocześniejsze i termoizolacji budynków, co zmniejsza zapotrzebowanie na energię. Na razie największym tego typu programem jest "KAWKA" - to 800 mln zł do wydania do 2018 r. na wspieranie wymiany pieców i termoizolację. Te środki w obecnych realiach pozwolą na dofinansowanie wymiany najwyżej 100 tys. pieców. Andrzej Guła, ekspert Polskiego Alarmu Smogowego, przekonuje, że nie zawsze musi być to dotacja, czasem może chodzić o bardzo korzystny kredyt.
Jeszcze gorzej, że nie wszystkie samorządy biorące udział w programie "KAWKA" stawiają wysokie wymogi kotłom, które dofinansowują. Tylko w Małopolsce lokalne władze żądają, by kotły, które mają dostać dofinansowanie, spełniały wymogi V klasy.
- Czeskie tempo zmian w Polsce jest na razie nieosiągalne. U nas tego rodzaju zmiany trzeba by rozciągnąć na 15 lat. Choćby ze względy na skalę problemu i wielkość potrzebnych środków - ocenia Trzopek. - Tego rodzaju przepisy to ratunek nie tylko dla powietrza, lecz także dla branży kotlarskiej. Jeśli nic się nie zmieni, to kiedyś przegramy konkurencję z firmami z Czech czy Niemiec. W pewnym momencie Unia zmusi nas do zakazu sprzedaży "kopciuchów". Oni mają motywację, by rozwijać branżę, my na innowacyjność nie mamy pieniędzy, bo sprzedajemy za mało - kwituje.
Pierwszą dużą zmianą może być pakiet zmian w prawie środowiskowym, który forsują parlamentarzyści. Jednym z liderów projektu jest poseł z Małopolski Tadeusz Arkit. Wśród propozycji jest m.in. oddanie samorządom prawa do określania minimalnych wymogów dotyczących działających na ich terenie kotłów. Nie każdy samorząd musi jednak z tego prawa korzystać
źródło: http://wyborcza.biz